Tam gdzie biją cieszyńskie serca - Rymanów i okolice - 2023

Olo

22-29.07.2023 r.

 

Tam gdzie biją cieszyńskie serca - Rymanów i okolice - 2023

 

To kolejna tygodniowa wyprawa rowerowa Ondraszkow, którą zaproponowali Basia Apanaczi i Zbyszek Rechtór na podstawie zamieszczonego w Wiadomościach Ratuszowych wywiadu z cieszyńskimi fotografikami, którzy byli w Beskidzie Niskim i spotkali Zaolziaków tam mieszkających. Skąd się tam wzięli i jak im się wiedzie? Odpowiedź to główny cel naszej rowerowej eskapady. Naszą bazą wypadową była agroturystyka Zielony Domek we wsi Głębokie koło Rymanowa. Tutaj 12 Ondraszków przybyło samochodami z rumakami czyli rowerami w sobotę 22.07.

Niedziela 23.07.

Pierwszy rekonesans terenowy miał na celu oba pobliskie uzdrowiska. Trasa o długości 44 km przebiegała przez Rymanów Zdrój, Bałuciankę i Iwonicz Zdrój. Zwiedziliśmy je oba, wspaniała była też greckokatolicka drewniana cerkiew w Bałuciance. Skosztowaliśmy różne lecznicze wody w uzdrowiskach, kawkę i lody. Zaliczyliśmy też dobry obiad w Iwoniczu-Zdroju. Dla mnie ten dzień był trochę koszmarny w drodze powrotnej bowiem aż trzy razy złapałem gumę Ale dzięki pomocy Piotra, Zbyszka i Henia oraz wsparcia pozostałych uczestników obozu mogłem już bez podobnych zdarzeń cieszyć się bezawaryjnymi wycieczkami do końca obozu. Pomimo tych perypetii związanych z awarią dzięki wygranym meczom siatkarzy uważam sobotę i niedzielę za udane.

Poniedziałek 24.07.

Dziś celem naszej rowerowej wędrówki była wieś Wola Piotrowa, gdzie spotkaliśmy się z naszymi rodakami. Spotkaliśmy się najpierw z panią Heleną Hołomek żoną sołtysa wsi Wola Piotrowa i jej rodziną. Zostaliśmy ugoszczeni kawą, herbatą i wspaniałym ciastem oraz dowiedzieliśmy się wiele ciekawostek historycznych i osobistych związanych z ich przybyciem w te okolice, jak i organizacji życia od zera, gdyż tereny te po drugiej wojnie światowej były opuszczone, wyludnione i spalone do gołej ziemi. Wszystkie te historie były bardzo ciekawe tym bardziej, że niektórzy z nas kojarzyli te rodziny z okolic Cieszyna. Poznaliśmy teź i inne fakty związane z Zaolziakami. Życząc zdrowia i pomyślności podziękowaliśmy miłe spotkanie i udaliśmy się nieco dalej, gdzie spotkaliśmy się z kolei z p. Rzymanami tj. mamą i synem kolegi naszego przyjaciela z PTTS Władka Niedoby z Kocobędza. I znów odbyło się miłe spotkanie, tym razem przy zimnym mleku prosto od krowy. W drodze powrotnej spotkał nas na szczęście niewielki deszcz. Wieczór też był miły, gdyż nasza Krysia "Druhna" obchodziła imieniny. Były życzenia, uroczyste sto lat, i inne czułości. I ja tam byłem wodę, kawę, herbatę i inne trunki piłem oraz jadłem ciasto i dobrą kiełbasę z grilla przygotowaną przez najwspanialszego i wyśmienitego kucharza Ondraszkow Piotra "Śmiga", któremu w imieniu uczestników tej biesiady serdecznie dziękuję. W tej chwili, gdy kończę ten opis jest już godzina pierwsza w nocy, więc żegnam i mówię dobranoc.

Wtorek 25.07.

Dziś w pełni zrealizowaliśmy cel naszej wyprawy, gdyż odwiedziliśmy pozostałe wioski, związane ze Śląskiem Cieszyńskim: Puławy i Wisłoczek. Tradycyjnie wyjechaliśmy raniutko o godz. 9.17 i pierwszy postój nastąpił we do wsi Pastwiska, które kojarzymy z Cieszyna. Mieszka tam Zbyszek Rechtór wraz z rodziną. Tutaj Pastwiska są samodzielną wsią w której odkryliśmy Izbę Pamięci czeskiego oficera Frantiska Josefa Geislera. Zginął w tym miejscu w trakcie operacji dukielskiej w 1944 r. Jest tu jeszcze drugi obiekt warty odwiedzin: Regionalne Centrum Pamięci Kardynała - Karola Wojtyły. Oba zwiedziliśmy dzięki uprzejmości miejscowej pani, która akurat miała dyżur. Następnym celem były Puławy Górne, gdzie zatrzymaliśmy się w restauracji "Amadeus" na małe co nieco i uzupełniliśmy płyny, a niektórzy zjedli wspaniałe pierogi. Obsługująca nas dziewczyna opowiadała, że jej rodzina pochodzi też z Zaolzia. Następnie udaliśmy się do rodzinnej agroturystyki "Salamandra" prowadzonej przez p. Damiana Brózdę z Cz. Cieszyna. Przy kawie i herbatce dowiedzieliśmy się wiele ciekawostek o tej rodzinie i początkach osadnictwa ludzi z Zaolzia w tutejszych okolicach. Następnie pojechaliśmy do wsi Wisłoczek, gdzie spotkaliśmy się z panią Konderla i jej rodziną oraz zwiedziliśmy miejscowy zbór - Dom Modlitwy. Wisłoczek to miejsce gdzie osiedli repatrianci z Trzyńca i okolic. Wracając do bazy w Rymanowie Zdroju zjedliśmy dobry obiad, gdyż mnie już wsysało w żołądku. Do bazy wróciliśmy ścigani przez deszczowe chmury. Tym razem peletonik dzielnie prowadziła Alicja "Czorno", która tak szybko jechała, że mogliśmy się tylko domyślać czy to z powodu wspaniałego obiadu czy też wyścigu z deszczem. Wieczorem z inicjatywy naszego organizatora Zbyszka Rechtora pooglądaliśmy zdjęcia oraz urządziliśmy śpiewaczy wieczór. Było super. Przejechaliśmy 48 kilometrów i był to wspaniały dzień.

Środa 26.07.

Prognozy pogodowe były nieszczególne, więc wszyscy uczestnicy porzucili swoje rumaki i zamienili je na samochody udając się zwiedzać okolicę oraz przygraniczne tereny Słowacji. Ja miałem swój plan, gdyż chciałem zwiedzić zamek w Odrzykoniu. Byłem też w Domu Zakonnym Księży Michalitów i Sanktuarium Świętego Michała Archanioła oraz Błogosławionego Bronisława Markiewicza w Miejscu Piastowym. Wspaniałe to miejsce i godne polecenia, co czynię z wielką przyjemnością, gdyż po zwiedzaniu można udać się do przykościelnej kawiarni i wzmocnić się ciastem oraz kawą z naprawdę miłą obsługą. Osobiście tego doświadczyłem mniam, mniam ha, ha ha!. Dalej ruszyłem do Krosna i zwiedziłem bazylikę, zrobiłem zdjęcia przy pomniku Łukasiewicza i tradycyjnie się nawodniłem. Kolejny punkt tej wycieczki to zamek w Odrzykoniu. Udało mi się go zwiedzić bez problemów i stwierdzam, że choć to ruiny to warto było tu przyjechać. Na tym dobre wieści niestety się kończą, bowiem niebawem zaczęło intensywnie lać. Nie mogąc się doczekać końca i słońca, wyruszyłem po jedzenie, aby ulżyć swoje cierpienie, czyli musiał być porządny obiad, który zjadłem w Krośnie. Dalej beznadziejnie padało, więc z rowerzysty zmieniłem się w strusia Pędziwiatra i z szybkością dochodzącą nawet do 40 km dojechałem w końcu do bazy. Byłem tak mokry, że nawet spodenki z pampersem już nie przyjmowały wody. Ale było super, bo zrealizowałem swój plan. W tym dniu przejechałem 69 km. A wieczorem naczelny kucharz Piotr "Śmig" usmażył tradycyjne placki na blasze. Były wspaniałe!. Była to też okazja do wspólnego śpiewania i wspominania poprzednich rowerowych wypraw.

Czwartek 27.07.

Przywitał nas niepewną pogodą - prognoza: chmury i przelotne opady. W głowach kłębiły się myśli, czy nie będzie powtórki z poprzedniego dnia, kiedy oprócz mnie cała grupa zwiedzała region samochodami. Śledząc pogodę w internecie Czorno, Unisono i ja Olo postanowiliśmy wyruszyć nieco wcześniej na kolejną rowerową wycieczkę, której celem było Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu koło Krosna. Reszta Ondraszkow pod dowództwem komandora tego obozu Zbyszka wzięła na cel Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce. Na trasie obie te grupy ze sobą się nie spotkały, choć przejeżdżaliśmy przez te same miejscowości: Bóbrka i Miejsce Piastowe, ale w odwrotnej kolejności. Na samym początku wycieczki jadąc do Rymanowa dwa razy szukaliśmy daszku, aby schronić się przed deszczem i nawet miejscowi wzięli nas za rabusiów, kiedy staliśmy pod daszkiem na prywatnej posesji. Wtedy Ala Czorno ze stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy wytłumaczyła, że nie mieliśmy złych zamiarów, tylko chcieliśmy przeczekać ulewę. Pierwszym punktem naszej wycieczki było Miejsce Piastowe, gdzie zwiedziliśmy Sanktuarium Świętego Michała Archanioła i Błogosławionego Bronisława Markiewicza wraz z muzeum i kawiarnią. Następnie pojechaliśmy do Żarnowca, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Marii Konopnickiej, która ostatnie siedem lat swojego życia właśnie tutaj spędziła. W drodze powrotnej już sam pojechałem do Bóbrki, aby zwiedzić muzeum. Jest to jednocześnie czynna kopalnia ropy naftowej. Muzeum jest piękne i robi ogromne wrażenie. Wow!. W tym dniu przejechałem 82 km, a wieczorem już wszyscy spotkaliśmy się znów przy grillu, który ku zaskoczeniu wszystkich przygotował Unisono z moją delikatną pomocą. Wyszedł super i nawet nasz najlepszy kucharz Śmig nas pochwalił. Zajadając kiełbaski i pieczony chleb obie grupy pochwaliły się dzisiejszymi wspomnieniami.

Piątek 28.07.

To już przedostatni dzień naszej wyprawy. Tym razem celem wycieczki było miasteczko Brzozów i wieś Haczów. Tradycyjnie wszyscy razem wyjechaliśmy z bazy o 9.17. Pierwszą atrakcją naszej wycieczki rowerowej był Przełom Wisłoka w Besku, gdzie przez chwilę się zatrzymaliśmy robiąc fotki. A kolejną już wymuszona atrakcją był przystanek autobusowy w Turzym Polu gdzie musieliśmy się schronić przed deszczem. Po prawie godzinnym postoju prawie przestało padać, więc dotarliśmy niebawem do Brzozowa. Tutaj zwiedziliśmy bazylikę kolegiacką Przemienienia Pańskiego, rynek z ratuszem z 1896 r. oraz zjedliśmy obiad w kawiarni która de facto była barem. Posileni, napojeni i wypoczęci pojechaliśmy do Haczowa, gdzie zwiedziliśmy z przewodnikiem największy drewniany kościół gotycki w Polsce i jeden z niewielu takich w Europie. Jest to obiekt z listy światowego dziedzictwa UNESCO. Ala Czorno i ja zwiedziliśmy dodatkowo pałac, w którym obecnie jest biblioteka. Pracujące w niej panie opowiedziały nam historię tego miejsca i mieszkańców. Do bazy znów wróciliśmy przez Besko. Wieczorem, przy lampce dobrego wina oglądaliśmy zdjęcia Zbyszka z ostatnich dni. W tym dniu przejechaliśmy 61 km i była to ostatnia wycieczka rowerowa naszego obozu. W czasie całego pobytu pokonaliśmy łącznie ok. 300 km, a ja 350 km wliczając deszczową środę, kiedy tylko ja odważyłem się pojechać na rowerze.

Sobota 29.07.

W Głębokim od rana nastał czas pakowania waliz, pożegnania i wyjazdów. Pierwsi ruszyli w drogę powrotną Roztrzapek, Śmig wraz z Miodziami, niedługo po nich ruszyli Druhna i Długi, a potem cała reszta. My w drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze Hutę Szkła Artystycznego w Rymanowie. Zrobiliśmy tam drobne zakupy i jeszcze kilka fotek. Czorno z Unisonem mieli w planie dalszą tygodniową eksplorację okolic Rzeszowa, więc na kolejną bazę mieli całkiem niedaleko. My natomiast zatrzymaliśmy się w Rymanowie Zdroju i później na obiad, więc Cieszyn przywitał nas około 18.30. Tak zakończyła się wyprawa rowerowa Ondraszkow "Tam gdzie biją cieszyńskie serca - Rymanów i okolice 2023". Podsumowując nasz pobyt zrealizowaliśmy główny cel spotykając się z ludźmi i ich rodzinami wyznania zielonoświątkowego, którzy przybyli tutaj ze Śląska Cieszyńskiego ponad po wieku temu. Spenetrowaliśmy ciekawe okolice, zabytki oraz poznaliśmy tutejsze walory przyrodniczo-krajobrazowe. Kończąc tą relację dziękuję serdecznie Zbyszkowi Rechtorowi za organizację wyprawy jak i za prowadzenie każdego dnia wycieczek rowerowych i jednej samochodowej na których pokazywał nam ciekawostki tej podkarpackiej krainy Dziękuję też wszystkim uczestnikom za super obóz, miłą atmosferę i zgraną paczkę. Było fajnie i ... do zobaczenia na kolejnych wyprawach.

 

Aleksander-Olo