6.08.2022 r.
78 rocznica żywocickiej tragedii
Znany zaolziański działacz Władek Kristen od wielu lat co roku organizuje rowerową sztafetę pamięci do obecnej dzielnicy Hawierzowa-Żywocicach poświeconą tragicznemu wydarzeniu z lat ostatniej wojny.
Nie była to ani wycieczka, ani rekreacyjna przejażdżka lecz wyprawa dla upamiętnienia 36 przypadkowych obywateli Żywocic i okolicznych wiosek, którzy w niedzielny poranek 6.08.1944r. zostali zamordowani w całkiem przypadkowych miejscach w odwecie za udany zamach na kilku członków Gestapo w miejscowej gospodzie Izydora Mokrosza. O życiu lub śmierci decydowało to, czy napotkany przez niemiecką obławę miał odpowiednie dokumenty...
W latach powojennych w miejscach gdzie ci ludzie zginęli postawiono kamienne stele z wyrytym imieniem i nazwiskiem zamordowanego, a w 1949r. w centrum wsi odsłonięto wymowny pomnik ofiar autorstwa znanego artysty Franciszka Świdra. Stele-kamienie pamięci stoją w różnych miejscach: na polach, w lasach, przy drogach, a nawet na prywatnej posesji. I naszym celem była właśnie swoista rowerowa sztafeta pomiędzy poszczególnymi kamieniami pamięci, gdzie prowadzący Władek Kristen w paru słowach przybliżał sylwetkę ludzi, którzy tam stracili życie. Było to łącznie 27 Polaków, 8 Czechów i jeden posiadacz niemieckiej listy narodowościowej (Volkslisty). Najstarsza z ofiar miała 57 lat, a najmłodsza nie ukończyła jeszcze 17 lat...
Naszą sztafetę pamięci zaczęliśmy o godz. 8.00 na przystanku kolejowym w Suchej. Była nas łącznie 17 rowerzystów, w tym reporter Beata "Indi" na zabytkowym "Jubilacie" i pilnujący bezpieczeństwa rowerowy funkcjonariusz straży miejskiej z Hawierzowa. Ondraszka reprezentowała trójka "Roztomiło”, "Miodzio" i "Rechtór”. Nad nami wisiały niepokojące ciemne chmury, a my tymczasem kluczyliśmy mocno po Żywocicach co rusz napotykając wspomniane kamienie pamięci. Niestety nie objechaliśmy ich nawet połowy, kiedy zaczęło padać. I lało tak beznadziejnie, że postanowiliśmy pojechać do centrum pod pomnik, gdzie o godz. 10.00 miała się rozpocząć okolicznościowa uroczystość. Dobrze, że organizatorzy przygotowali wiaty - namioty pewnie licząc, że będą uczestników ochronić przed palącym słońcem, które od dłuższego czasu dawało się we znaki. Tymczasem jednak kto mógł, to uciekał pod daszek przed deszczem. I my skrzętnie wykorzystaliśmy wolny kawałek zadaszenia przyglądając się wydarzeniu. Była to podniosła uroczystość patriotyczna, z wojskową wartą honorową z obu państw, przybyło sporo oficjeli w tym m.in. Konsul Generalny RP, burmistrzowie Hawierzowa i obu Cieszynów, były deklamowane wiersze, śpiewy i okolicznościowe przemówienia. Delegacje składały pod pomnikiem wieńce i kwiaty, a nasza trójka też złożyła zapalone światełko pamięci. Obchody zakończyły się hymnami obu państw.
Ponieważ nadal padało zwiedziliśmy pobliskie muzeum poświęcone wydarzeniom z II w.świat. na Śląsku Cieszyńskim i przypadkiem załapaliśmy się nawet na raut, jaki był przygotowany w muzealnych kuluarach. Spotkaliśmy też "Baśkę" i "Skrybę”, którzy przyjechali tutaj samochodem.
W tzw. międzyczasie nasz rowerowy peleton już się rozwiązał, a że i deszcz trochę zelżał, to i my wróciliśmy do Cieszyna przez Albrechcice, Łąki i Kocobędz.
Przejechałem 23 km.
Rechtór-Zbyś