18.07.2021 r.
Rajd dookoła Bielska-Białej
Jechać - nie jechać?. Takie pytanie chodziło po głowie pewnie wszystkim uczestnikom drugiej części wycieczki dookoła Bielska-Białej organizowanej przez Włodka Nowaka naszego Ondraszka z Bielska. Powodem były prognozy pogody pełne alertów o nadciągających burzach, jak też i chmury wiszące nad nami. Jednak zgodnie z Ondraszkową zasadą, że choćby żabami prało... przy dworcu kolejowym w B-B pojawiła się całkiem spora 15 osobowa grupa Ondraszków i sympatyków. Prowadzący bardzo szczegółowo objaśnił trasę i ruszyliśmy w drogę. Przejechaliśmy przez most na Białce i na starym rynku w Białej pierwszy przystanek. Ku naszemu zaskoczeniu zobaczyliśmy na trotuarze dobrych znajomych z dzieciństwa. Otóż przy swoim samochodzie stali tu sobie cierpliwie wykonani z brązu kucharz Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka, Smok Wawelski, i jakby znów jechali na spotkanie przygody na dawnych kreskówkach rodem z bielskiego Studia Filmów Rysunkowych. Opodal również postać wykreowana przez to Studio: podróżnik Pampalini z nosorożcem. Wszyscy razem z kilkoma innymi stworami są częścią tworzonego właśnie miejskiego szlaku bajkowego. A przecież było to tak niedawno, kiedy ich przygody obserwowaliśmy z zapartym tchem w TV...
Jadąc terenami zielonymi w górę rzeki Białki zobaczyliśmy przedziwną konstrukcje w kształcie... muszli ślimaka. Wg Włodka buduje się tutaj nowoczesna hala koncertowa i choć jeszcze jest w budowie już wygląda bardzo intrygująco. Dojechaliśmy do dzielnicy Olszówka i Lasku Cygańskiego. Na przełomie wieków pobudowano tutaj, teraz zagubione w zieleni eleganckie wille bogatych mieszczan. Był tutaj również końcowy przystanek tramwaju, który kursował w Bielsku do lat 70-tych ub. wieku. Wspinając się pod górkę przejeżdżamy u podnóża Szyndzielni i Dębowca i koło nowej hali widowiskowej kierujemy się na Aleksandrowice, pokonując po drodze spore wzniesienie. Teraz stromym zjazdem dojeżdżamy do nowo otwartego ronda w Wapienicy. Trzeba przyznać, że nowy układ komunikacyjny tak mocno zmienił okolicę, że trudno rozpoznać ten dobrze przecież nam znany rejon Bielska. Przerywnik na małe co-nieco nastąpił w barze o wdzięcznej nazwie "Pod kolanem". Napojeni i posileni pędzimy w kierunku Starego Bielska, gdzie skręcamy na Mazańcowice. Filozofia naszej trasy były odwiedziny wyznaczonych kościołów, gdzie sumiennie zbieraliśmy wymagane potwierdzenia. I właśnie w Mazańcowicach przy miejscowym kościele nasz rajd dobiega końca. Tutaj nasz przewodnik Włodek rozdał uczestnikom przygotowane pakieciki krajoznawcze oraz zaprojektowane przez niego ładne odznaki za zaliczenie obu części trasy, a my odwdzięczyliśmy się podziękowaniem i brawami za dobra organizacje wycieczki. I również za to, że choć nad nami wisiały wspomniane chmury, to jednak z nich jak dotychczas nie padało. Teraz pozostało nam jeszcze wrócić parę kilometrów do miejsca startu. Nie ujechaliśmy jednak daleko i grzmoty obwieściły nam, że nie ujdzie nam to na sucho. I rzeczywiście jak byliśmy na stromym podjeździe, w sporej odległości od najbliższego daszku, lunęło jak z cebra, więc nim dojechaliśmy do przystanku PKS woda się nam wylewała z butów. Na szczęście burza nie trwała długo, i już po pół godzinie mogliśmy jechać dalej. Opady były jednak tak obfite, że zamieniły lokalną drogę w małe jezioro. I nikt z nas nie wiedział jak jest głębokie, zwłaszcza, że nie dało się go objechać. Ktoś z nas w końcu zdecydował się na rolę sondy, i przejechał je szczęśliwie, bowiem głowę miał ponad lustrem wody. Tak też postąpili pozostali, i w wkrótce znów byliśmy przy dworcu PKP, gdzie wszystko się zaczęło. Teraz pozostało nam jeszcze wrócić do Cieszyna. W większości samochodami, jednakże Heniu Nowak zaplanował wrócić na rowerze. I pewnie przy tym kolejny raz zmoknął, bowiem burza goniła nas w całej drodze powrotnej.
Przejechaliśmy ok. 45km.
Rechtór-Zbyś