Na Rowerze i pod Żaglami, Zarzecze 27 - 28.06.2020 r.

27-28.06.2020 r.

 

Na Rowerze i pod Żaglami
OTWARCIE 54 SEZONU KOLARSKIEGO
Zarzecze 27-28.06.2020r.

 

Kiedy pod koniec ubiegłego roku układaliśmy plan turystycznej aktywności Ondraszka na rok 2020, nikt z nas nie przypuszczał, że pierwszą i na długi czas ostatnią wycieczką z kalendarzowych propozycji był... Noworoczny spacer rowerowy. Ogólnoświatowe problemy z wirusem zamieszały też i w ondraszkowym ogródku, więc po kolei wszystkie propozycje byliśmy zmuszeni odwoływać. Ostatecznie (nomen-omen !!) poz. 13 doczekała się swojej realizacji. Tak więc cz. III cyklu wycieczek "Na rowerze i pod żaglami" automatycznie stała się pierwszą zrealizowaną kalendarzową propozycją klubu po ustalonej dacie otwarcia sezonu, czyli de facto 54 SEZON KOLARSKI OTWARTO NAD JEZIOREM ŻYWIECKIM.

Stało się to w ośrodku żeglarskim "Perkoz" znanym z poprzednich spotkań z tego cyklu. W tym historycznym momencie, nie mającym precedensu w całej Ondraszkowej historii udział wzięli: Ośka i Bystry - szefowie wyprawy, Olo, Gwarek, Afi i Rechtór, Śmig i gitarzysta Józio. W tym składzie spotkaliśmy się już w piątek 26.06. wieczorem, przy inauguracyjnym ognisku szlifując nasze piosenkarskie umiejętności. Oprócz Józika na gitarze akompaniował na przy tym deszcz. Na szczęście ognisko miało własny daszek, więc deszcz specjalnie nam nie przeszkadzał. Około północy my skończyliśmy, a deszcz wręcz przeciwnie. W towarzystwie piorunów i grzmotów ściana wody z krótkimi przerwami tak waliła o wątłe daszki naszych domków, że mieliśmy obawy, że w końcu z nich wypłyniemy. Uspokoiło się dopiero nad ranem. Sobota okazała się prawdziwym oknem pogodowym. Do towarzystwa w międzyczasie dołączyli Jakub (z Łodzi) i Mariusz (z Gliwic) obaj żeglarze, więc zajęli się ochędożeniem naszej żaglówki. Ośka i Bystry na porannej odprawie ujawnili cel dzisiejszej rowerowej części wyprawy. Była to Góra Matyska, gdzie w Roku Milenijnym wybudowano monumentalną Drogę Krzyżową. Wskoczyliśmy zatem na rowery i ochoczo pomknęliśmy w kierunku Lipowej. Aby tam dojechać musieliśmy się jednak nieźle napocić, gdyż miejscowość ta leży na sporym wzniesieniu opodal Skrzycznego. Zasapani dojechaliśmy do centrum. Po kawowej przerwie w miejscowej gospodzie ruszyliśmy do wsi Radziechowy, gdzie pierwszą Stację "Sąd Piłata" napotkaliśmy już bezpośrednio przy drodze. Stąd na szczyt góry było jeszcze ok.1 km. Jadąc i idąc na przemian napotykaliśmy kolejne Stacje. Trzeba przyznać, że postaci w nich, o nadnaturalnej wielkości zostały bardzo sugestywnie przedstawione. Dotarliśmy w końcu na szczyt przyozdobiony ogromnym, kilkunastometrowym krzyżem, a nagrodą był wspaniały dookolny widok na całą kotlinę żywiecką obramowaną górskimi szczytami, z których wyróżniała się w oddali dostojna sylweta Babiej Góry. Na horyzoncie widać było też i zalew żywiecki, gdzie musimy wrócić. Droga powrotna była wielką przyjemnością, bowiem aż do Wieprza prowadziła z górki. Po obiadowej przerwie w przydrożnym barze przez Żywiec i Pietrzykowice wróciliśmy do bazy. "Na rowerze" już było, więc teraz przyszedł czas na "pod żaglami". Na żaglówkę, którą dowodził Jakub zaokrętowali się: Olo, Gwarek, Afi i Rechtór. Najważniejsza funkcja po kapitanie przypadła Afi, która jak chwyciła rumpel od steru, do końca rejsu go nie wypuściła, odkrywając w sobie nieodkryty dotychczas talent. Wiatr dmuchał dość mocno, więc uwijaliśmy się mocno ciągnąc "te wszystkie sznurki od tych szmat". Opłynęliśmy akwen dookoła, niestety potem, prawie na środku jeziora wiatr "zdechł". Aby dopłynąć od przystani było trzeba się chwycić za pagaje, w czym z kolei utalentowanym okazał się Olo.

Podsumowanie tego pełnego wrażeń dnia odbyło się na wieczornym ognisku. Akompaniament muzyczny też był rozbudowany, bowiem do gitarzysty Józika dołączył też Andrzej, a Gwarek przytaszczył nawet "keyborda". W takim zestawie daliśmy prawdziwy koncert pieśni "wszelijakich" (prawdopodobnie) wzbudzając podziw pozostałych mieszkańców ośrodka. A, że wtedy czas płynie szybko, więc nie wiedzieć kiedy zrobiło się późno - lub wcześnie, zależy jak na to spojrzeć. Na zakończenie, już nad ranem przysłano nam następną porcję deszczu w akompaniamencie piorunów, czego jednak nie wszystkim dane już było usłyszeć. Za to niedzielny poranek przywitał nas piękną pogodą. Niedziela to już czas powrotów, więc po śniadaniu cześć ekipy zajęła się pakowaniem, ale druga cześć, korzystając z możliwości powtórzyła jeszcze udany rejs z dnia wczorajszego.

Należy stwierdzić, że choć długo czekaliśmy aby sezon otworzyć, było warto bowiem była to impreza nad wyraz udana, w czym duża zasługa prowadzących. I oby tak dalej!

 

[GALERIA ZDJĘĆ - Rechtór]

 

Rechtór-Zbyś