28 - 30.08.2015
Na tę jedyną wyprawę górską w naszym kolarskim „rozkładzie jazdy” wybrało się 15 Ondraszków, a ekipa ta została uzupełniona o kolejne 13 osób, więc tym sposobem główny organizator - Apanaczi zapełniła cały autokar należący do firmy klubowego Jędrusia. Program wyprawy był niebywale atrakcyjny. Po drodze do bazy ulokowanej w Austerii Krokus w miejscowości Rzeczka, znajdującej się w paśmie Gór Sowich zobaczyliśmy mozolnie odbudowywany ogromny pałac królewny Marianny Orleańskiej wybudowany wXIX w. na kształt zamku obronnego w Kamieńcu Ząbkowickim. Wdrapaliśmy się też na szczyt Krzywej Wieży w Ząbkowicach Śląskich, i w końcu w towarzystwie przewodnika, który przebrany był za żołnierza pruskiego regimentu fortecznego, zwiedziliśmy największy górski fort w Europie - Donżon w Srebrnej Górze.
Po bardzo krótkiej nocy wraz z miejscowym przewodnikiem, panem Czesławem „Jak się to mówi”, przejechaliśmy na drugą stronę granicy, aby w pobliskim Broumowie zwiedzić z daleka widoczny ogromnyXVIII w. klasztor dominikański oraz malowniczy drewniany kościółek cmentarny. Jak zapewniają miejscowi, jest to najstarszy drewniany kościół w Czechach. Faktycznie, jego budowa sięga XIV w.
Następnie przejechaliśmy do Adršpachu. Jest to miejsce wypadowe do największej atrakcji w okolicy, czyli rezerwatu Skalne Miasto. Zwiedzało go mnóstwo ludzi, czemu nie można się dziwić, gdyż widoki niesamowitych form skalnych piętrzących się wysoko mogą przyprawić o zawrót głowy. Większości nadano nazwy wynikające z kształtów z tym, że jedne były całkiem oczywiste, a inne znowu, mimo wysiłków wyobraźni, były mniej wyraźne. Pęknięcie w skale o nazwie Mysia Dziura – którym należało się przecisnąć na drugą stronę – od razu zweryfikowało zwiedzających pod względem gabarytów. Nasi przeszli wszyscy! Z dodatkowej atrakcji, pływania łódką po jeziorze, z żalem musieliśmy zrezygnować, gdyż kolejka do niej przypominała najlepsze czasy PRL-u, gdy do sklepu rzucili papier toaletowy.
Według założeń, mieliśmy przejść pieszo do następnej grupy skalnej w Teplicach nad Metuji. Ostatecznie jednak wybraliśmy się tam autokarem. Tutaj też można było podziwiać fantazyjne formy skalne piętrzące się wysoko nad naszymi głowami, i również przeciskaliśmy się przez wąskie kaniony. Aby ogarnąć całość, niektórzy z grupy, wybrali się pionową trasą w górę. Po przejściu ponad 300 stromych metalowych schodów wyszli na sam wierzchołek skały nazwanej Ostroga. Widok był powalający. Było to jedyne miejsce umożliwiające zobaczenie całości z lotu ptaka. Pozostałe skały wymagały alpinistycznego sprzętu i wspinaczki, co też w kilku miejscach mogliśmy obserwować.
Zakończeniem tego pełnego wrażeń dnia było wieczorne ognisko z kiełbaskami i śpiewami przy akompaniamencie gitary. Ta noc także była dosyć krótka.
Rankiem ze znajomym już przewodnikiem - „Jak się to mówi” - podjechaliśmy pod Szczeliniec w Górach Stołowych i wyszliśmy na tak zwane Broumowskie Ściany. Jest to łańcuch górski piętrzący się nad doliną Broumowa i otoczonych między innymi Górami Sowimi. Tym samym, w punktach widokowych między innymi o swojsko brzmiącej nazwie Wielka Kupa, mieliśmy okazję podejrzeć panoramę miejsc, w których już byliśmy. Górski spacer i jednocześnie pieszą część wyprawy zakończyliśmy w schronisku Pasterka , gdzie wyjedliśmy wszystko co było do zjedzenia. Wtedy pozostało nam już tylko wracać do domu. Do Cieszyna dojechaliśmy ok. 2200.