„Pisarzowice kraina azalii” drugie podejście

Gwarek

22.05.2011

W dniu 22 maja o godz. 1000 na parkingu przy PKP Bielsko-Biała Główna przyjechało samochodami 18 członków "Ondraszka", by po rozładowaniu rowerów udać się na Święto Azalii w Pisarzowicach. Jak to zazwyczaj się dzieje, już na początku Jarek pseudonim "Bystry" musiał się wykazać umiejętnościami wymiany dętki, a w tym czsie prowadzący Kazik - "Gwarek" zapoznał uczestników z trasą i atrakcjami wycieczki. Już na pierwszym kilometrze trasy musiała być sesja zdjęciowa, przy nowo oddanym pomniku "Bolka i Lolka", przed Centrum Handlowym Sfera w Bielsku-Białej. Następnie całą grupą przejechaliśmy przez ul. Komorowicką w kierunku na Hałcnów. Za wiaduktem dojechał do grupy Heniek Moskała, który z Hażlacha na liczniku miał już przejechane ok. 40km. Pogoda była na razie wyśmienita, tylko trasa prowadziła od razu pod górę do Hałcnowa. Tam, musieliśmy rozstać się z kolegą Bartkiem, któremu przerzutka odmówiła posłuszeństwa.

Niektórzy zapoznali się z Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Hałcnowie. Do Pisarzowic prowadziła asfaltowa droga o niewielkim natężeniu ruchu z uwagi na niedzielne popołudnie. Słońce grzało już mocno, a na niebie pojawiały się pierwsze chmury burzowe. Na miejsce dotarliśmy bez kłopotów. Po zorganizowaniu parkingu rowerowego postanowiliśmy odpocząć i posilić się przed zwiedzaniem ogrodów w Pisarzowicach. Na początek wybraliśmy ogród pana Eugieniusza Pudełek, gdzie oprowadzał nas przewodnik. Po drugiej stronie ulicy Pańskiej 40, zwiedzaliśmy szkółkę krzewów ozdobnych, gdzie przygrywała orkiestra na zakończenie "Święta kwitnących azalii".

Po godz. 1500 pogoda zmusiła nas do przejechania do Ogrodów Japońskich pana Pudełko, by tam w herbaciarni skosztować lodów i napojów podziwiając krzewy ozdobne w zaprojektowanym i wykonanym w stylu japońskim ogrodzie. Coraz bardziej podobały się nam różne odmiany azalii, różaneczników, iglaków, czy krzewów ozdobnych, umiejętnie przycinanych. Fotogafowaniu nie było by końca, gdyby nie deszcz, który przypomniał, że do domu wciąż daleko.

Wracaliśmy przez Kozy, by podziwiać azalie i inne kwitnące cuda w przydomowych ogrodach, zakupione w szkółkach z Pisarzowic. Nieźle "się nam zmokło" w drodze do Bielska-Białej, ale ciągle byliśmy pod wrażeniem kolorów oraz formy kwiatów i roślin ozdobnych. Heniek jak przystało na sportowca jechał do domu rowerem - kończąc wycieczkę z całkowitym przebiegiem 115km. A reszta turystów dojechała do dworca PKP w Bielsku-Białej, gdzie załadowaliśmy rowery na samochody. W drodze powrotnej do Cieszyna widać było jak na terenie Beskidów błyskało i grzmiało na niebie, że hej. Za rok, może wybierzemy się na "Swięto kwitnącej azalii", jadąc czarnym szlakiem, nie tylko po asfaltach.