13.09.2009
Miejsce startu czyli dworzec kolejowy w Karwinie jest nam już dobrze znane. Tutaj właśnie nasz liczny 30-osobowy peleton oddał się w ręce Grażyny i Genka Klapuchów, którzy byli autorami scenariusza i prowadzącymi dzisiejszą wyprawę. Raźno ruszyliśmy w kierunku przejścia granicznego w Gołkowicach. Już samo przejście niewiele przypominało miejsce, które znaliśmy z niedalekiej przeszłości. Poznikały budki kontrolne służb granicznych, szlabany i spore zadaszenie. Prawdę mówiąc, trzeba się było dobrze postarać, żeby w ogóle zauważyć, że przejeżdżamy granicę państwa. A jeszcze nie tak dawno temu przekroczenie tej linii wiązało się z nagłym przypływem adrenaliny.
Niebawem zatrzymaliśmy się przed drewnianym kościołem w Łaziskach. Dzięki zapobiegliwości prowadzących (chwała im za to) kościół nie tylko był otwarty, lecz czekał na nas również miejscowy proboszcz, który wprowadził nas w tajniki kościelnej historii. A było warto, bo zachowało się naprawdę niewiele budowli sakralnych z tak bogatą, pięknie odrestaurowaną polichromią, ciekawym układem konstrukcyjnym ze słupem pośrodku nawy, a dodatkowo z tryptykiem ołtarzowym, którego boczne skrzydła są obracalne, co nam proboszcz zademonstrował. Podbudowani przekazaną wiedzą ruszyliśmy w kierunku Gorzyc, po drodze przejeżdżając w Gorzyczkach przez wielki plac budowy przyszłej autostrady północ-południe.
Teren początkowo pagórkowaty w okolicach Uchylska stał się płaski i bez przeszkód dotarliśmy do zespołu pałacowego w Gorzycach. Zabytkowy pałac stanowiący obecnie siedzibę dyrekcji Wojewódzkiego Ośrodka Lecznictwa Odwykowego i Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego zwiedziliśmy oprowadzani przez samego Dyrektora ośrodka. Ośrodek, pięknie położony w rozległym parku, zajmuje się leczeniem uzależnień od alkoholu na trzech oddziałach psychoterapii ma 210 miejsc dla prowadzenia całodobowej opieki zdrowotnej oraz rehabilitacji przy niepełnosprawności umysłowej oraz prowadzi warsztat terapii zajęciowej dla rehabilitacji społecznej i zawodowej osób niepełnosprawnych. Próbka dzieł wykonana w tym warsztacie była wystawiona pałacowym hallu. Były to m.in. pełnowymiarowe postacie ubrane w śląskie stroje, które rozsiadły się na fotelach przy kominku. Jak zauważyliśmy był to wdzięczny temat do fotografii.
Kilkaset metrów dalej znajduje się równie ciekawy „zamek dolny” w kształcie podkowy wybudowany przez hrabiego Arco w XIX w. jako zamek myśliwski. Niestety zmiany kolejnych właścicieli nie wyszły mu na dobre, bo sądząc ze stanu zaawansowania rozpoczętego dawno temu remontu, potrwa on jeszcze pewnie ze sto lat, o ile zamek to wytrzyma. Przed nami malowniczy teren lasów, jeziorek i pagórków uroczo nazwany „Szwajcarią Czyżowicką”. W samym sercu tej właśnie krainy poczęstowano nas wspaniałym żurkiem w pięknie położonym „country sallonie”. Wnętrze tej restauracji było jakby żywcem przeniesione z dawnych lat, kiedy ludzie poruszali się konno, a o rowerach nikt nie słyszał.
Pokrzepieni na ciele zwiedziliśmy kolejne ciekawe miejsce zwane Kolonia Fryderyk. W czasie I wojny światowej uruchomiono tutaj kopalnię węgla „Fryderyk”, która funkcjonowała tylko do lat międzywojennych. Pozostałe do dziś budynki po kopalniane zagospodarowała firma budująca autostradę, co można było poznać po górach tłucznia i innych kruszyw drogowych. Zachowały się także budynki dawnej dyrekcji i urzędników kopalnianych, które obecnie są przerobione na mieszkania. Rozwiązanie dzisiejszej wyprawy nastąpiło przed wejściem do drewnianego kościoła w Godowie, gdzie niebawem dojechaliśmy ponownie przecinając autostradowy plac budowy, tym samym udowadniając, że ziemia jest okrągła.
Stąd już indywidualnie ruszyliśmy w drogę powrotną. Osobiście na rowerze pokonałem 64km tylko do Karwiny, lecz byli i tacy, którzy „nakulali” okrągłe 100 km! Należy dodać, że przed pożegnaniem zgotowaliśmy „aplauz na stojąco” naszym dzisiejszym przewodnikom. Grażyna i Genek byli debiutantami w tej roli, lecz ta ciekawie zaprojektowana i poprowadzona wyprawa udowodniła, że stali się od razu profesjonalistami!